nowy film the gentlemen 2019

Dżentelmeni (2019) – Czas trwania 1 godz. 53 min.

The Gentlemen 2019

Reżyseria: Guy Ritchie

Scenariusz: Guy Ritchie

Gatunek: Kryminał / Akcja

Produkcja: USA / Wielka Brytania

Premiera: 3 grudnia 2019 (świat)

Ocena użytkowników 8/10

Handlowiec marihuany postanawia sprzedać narkotykowe imperium jak i również przejść na emeryturę. Pożegnanie z półświatkiem nie będzie jednakże tak łatwe, jakim sposobem mogło mu się wydawać.

Handlarz marihuany Mickey Pearson (Matthew McConaughey) swoje pod żadnym pozorem przeszedł. Począwszy od drobnej dilerki w studiach przez wrogie przejęcia z maczetą w garści po kolacje z brytyjską socjetą, bohater konsekwentnie budował "zielarskie" cesarstwa. Po latach przyszedł wreszcie czas, by zwolnić obroty oraz z ukochaną małżonką u boku (Michelle Dockery) korzystać wraz z nielegalnie zarobionej fortuny. Gdy Mickey naraża dochodowe przedsiębiorstwo dzięki sprzedaż, niczym pszczoły do miodu zlatują się potencjalni nabywcy. Biznesmen szybko przekonuje się jednak, że pożegnanie z półświatkiem nie będzie naprawdę łatwe, jak mogło mu się zdawać. Zwłaszcza, gdy w celownik weźmie fita wścibski reporter nasłany przez upokorzonego medialnego magnata.

Jeśli po disneyowskim "Aladynie" narzekaliście, że Guy Ritchie stracił pazur i złożył talent w ołtarzu familijnej masówki, możecie odetchnąć spośród ulgą. "Dżentelmeni" jest to nie tylko swoim najlepszy film od czasu lat, ale także powrót do kina, które dwie dekady temu zapewniło twórcy "Porachunków" uwielbienie widowni. Reżyser ponownie wkracza z kamerą przy mroczne podbrzusze Londynu. Starzy wyjadacze walczą tu o władzę z wygłodniałymi kreatywnymi wilkami, lokalni kryminaliści mierzą się wraz z napływem zagranicznej bandyterki, a jedno feralne zdarzenie puszcza w ruch domino przemocy. Ekranowy świat tradycyjnie zaludnia barwna zbieranina typów spod ciemnej gwiazdy: dystyngowany adiutant Pearsona, Ray (Charlie Hunnam), rozpierany poprzez ambicję chiński gangster Suche Oko (Henry Golding), obdarzony ciężką pięścią i miękkim sercem Trener (Colin Farrell), wreszcie pełniący funkcję narratora wyrachowany, roztrajkotany dziennikarz Fletcher (doskonały Hugh Grant). Ten ostatni jak baśniowa Szeherezada wciąga widzów w pełną dygresji oraz wyrazów akcji intrygę zdecydowanie inspirowaną klasykiem brytyjskiego kina gangsterskiego – "Długim Wielkim Piątkiem" z Bobem Hoskinsem i Helen Mirren. Strona z Filmami

Śledząc biznesowe perypetie Mickeya Pearsona, ciężko oprzeć się wrażeniu, że Ritchie odreagowuje w filmie własne zawodowe stresy. Reżysera "Przekrętu" oraz króla narkobiznesu łączy przecież całkiem sporo. Obaj rzucili szkołę, by rozwijać kariery po pasjonujących ich branżach. Każdy z nich jest self made manem, który dzięki zuchwalstwu i uciążliwej pracy wywalczył sobie wysoką pozycję w swoim środowisku. Obaj mierzą się także z zarzutami, że dojrzały wiek oraz zasobny portfel złagodziły katalogów temperament. I Pearson, i Ritchie dowodzą ostatecznie, że choć są reprezentantami dawnej szkoły, nadal zdołają przywalić na odlew. "Dżentelmeni" nie zabierają jeńców. W naszej smoliście czarnej komedii nie brakuje żartów pod adresem próżniaczej brytyjskiej arystokracji, mniejszości etnicznych, brukowych mediów, brexitu, rozwydrzonej młodzieży oraz gejów. Ministerstwo stanu zdrowia zaleca, by poprzednio seansem osoby przewrażliwione na punkcie poprawności politycznej zażyły lekarstwa uspokajające.

Choć skromniej tu znanego z poprzednich filmów operatorsko-montażowego ADHD, autorski stempel Ritchiego jest ciągle doskonale widoczny. Wraz ze sprawdzonych składników – błyskotliwych (i świetnie przetłumaczonych na język polski przez Piotra Lickiego) dialogów, nielinearnej narracji, perfekcyjnie skompilowanego soundtracku oraz tyleż szokującej co absurdalnej przemocy – reżyser przyrządza jeszcze pewien orzeźwiający, wysokoprocentowy koktajl. Napój godny dżentelmena.

ekstra film mistrz 2020

Mistrz (2020) – Czas trwania 1 godz. 31 min.

Reżyseria: Maciej Barczewski

Scenariusz: Maciej Barczewski

Gatunek: Biograficzny / Dramat

Produkcja: Polska

Premiera: 3 września 2021 (Polska)

Ocena użytkowników 6/10

Przygoda legendarnego pięściarza Tadeusza "Teddy'ego" Pietrzykowskiego, który dzięki walkom w ringu ocalił swe życie w germańskim nazistowskim obozie koncentracyjnym i zagłady Auschwitz-Birkenau. Oparty na autentycznych wydarzeniach dramat przedstawia nieznaną historię naszego sportowca, który w miejscu zagłady stał się symbolem nadziei na zwycięstwo.

Zanim wybierzecie się na "Mistrza", znajdźcie chwilę i zapoznajcie się z sylwetką swoim scenarzysty oraz reżysera, Macieja Barczewskiego. Ceniony profesor prawa, który w trakcie służbowych wojaży podpatrywał obok pracy Christophera Nolana i Michaela Baya, a potem po okolicach czterdziestki zadecydował, że zostanie studentem szkoły filmowej, owo postać zasługująca na duży reportaż. Barczewski nie ukrywa, iż inspiruje go amerykańskie kino. Można owo już było wyczuć w koprodukowanym przez niego "Najlepszym" – dającej potężnego motywacyjnego kopa historii Jerzego Górskiego, który zwyciężył narkotykowy nałóg jak i również pobił rekord otoczenia w triathlonie. "Mistrz" to kolejna inspirowana autentycznymi zdarzeniami opowieść ku pokrzepieniu serc, tyle że operująca emocjami ze o wiele cięższej kategorii wagowej. Trudno jednak, żeby było inaczej, gdyż akcja filmu rozgrywa się w Auschwitz. https://filmyzlektorem.pl

Z początku wydaje się, że nadzieja umarła. Za bramą obozu koncentracyjnego ludzkie życie nie ma najmniejszej wartości, akty heroizmu są bezcelowe, zaś stały element pejzażu dźwiękowego stanowią dochodzące z komór wraz z gazowych jęki umierających w męczarniach ofiar. Więzień numer 77, przedwojenny warszawski pięściarz Tadeusz "Teddy" Pietrzykowski (Piotr Głowacki), odrzucić zamierza być bohaterem. Wrzucony w sam środek piekła na całym świecie pragnie za wszelką cenę przetrwać. Niedosyt, wycieńczenie oraz wszechogarniające poczucie zwątpienia nie pozbawiają go jednakże instynktu wojownika. Sprowokowany przez kapo daje pokaz bokserskich zdolności, czym zdobywa rozgłos wśród towarzyszy niedoli oraz spragnionych zabawy nazistów. Tak zaczyna się nowy ciąg sportowej kariery "Teddy'ego". Czempion, który do tej pory pojedynkował się o puchary i tytuły, naszym razem zawalczy na temat coś znacznie ekskluzywniejszego: godność i postępowanie człowieczeństwa.

"Mistrz" sprowokuje pewnie dyskusję na temat tym, czy trzeba łączyć triumfalną konwencję dramatu sportowego spośród tragedią Holokaustu. O ile jednak odłożymy na boku wątpliwości natury etycznej, okaże się, hdy pełnometrażowy debiut Barczewskiego to kawał solidnej rzemieślniczej roboty. Doskonałe zdjęcia Witolda Płóciennika podkreślają grozę Auschwitz bez nadmiernego epatowania naturalistyczną przemocą, natomiast w scenach w ringu twórcy nie muszą zbyt nierzadko sięgać po sztuczki montażowe, aby zamaskować niedostatki choreografii pojedynków. Reżyser, który – jak już wspomniałem – czerpie garściami z hollywoodzkiej uczelni kina, w treściwym, zaledwie 90-minutowym metrażu sprawnie odhacza kolejne rozdziały opowieści spośród cyklu "od zera do fightera". Podstawowy marazm zastępuje wola walki, a relacja z młodziutkim skazańcem (Jan Szydłowski) wypełnia dziurę w sercu bohatera powstałą po stracie syna. Paradoksalnie najsłabiej wypada tutaj kluczowy, zdawałoby się, motyw obozowej wspólnoty, dla której kolejne zwycięstwa Pietrzykowskiego stają się iskrą rozniecającą wiarę w solidniejsze jutro. Pomijając skrycie zarysowany wątek tajemniczy, Barczewski praktycznie odrzucić poświęca uwagi odmiennym więźniom. Faktycznie w najciekawszą drugoplanową odmianę wyrasta grany poprzez Grzegorza Małeckiego Rapportführer – sadystyczny pan życia i zgonu, który po przekroczeniu progu domu zamienia się w dystyngowanego męża i ojca.

Jak nietrudno się domyślić, "Mistrz" owo jednak przede wszystkim film Piotra Głowackiego. Ekranowy kameleon i 1 ze zdolniejszych aktorów swojego pokolenia w potrzeby roli przeszedł imponującą fizyczną metamorfozę na miarę Matthew McConaugheya w "Witaj w klubie" a także Christiana Bale'a przy "Fighterze". Wcielając się w Pietrzykowskiego, wypada wiarygodnie zarówno w charakterze zaszczuty, zniszczony emocjonalnie cień człowieka, jakim sposobem i emanujący wewnętrzną siłą baletmistrz ringu. To dzięki Głowackiemu kluczowa scena "Mistrza", która na papierze mogła ocierać się o niesmaczny kicz, ostatecznie ma moc rażenia niczym trafienie Floyda Mayweathera. Uwzględniając, jak bohater rzeczywiście i w przenośni odradza się z popiołów, można jedynie zacytować nieśmiertelnego klasyka: nie chodzi o to, jakim sposobem mocno bijesz. Idzie o to, jakim sposobem mocno możesz oberwać i ciągle przeć naprzód.

recenzja lato 85 2020

Lato '85 (2020) – Czas trwania 1 godz. 40 min.

Reżyseria: François Ozon

Scenariusz: François Ozon

Gatunek: Dramat / Komedia

Produkcja: Francja

Premiera: 14 lipca 2020 (świat)

Ocena użytkowników 7/10

Urlop spędzone w Normandii pozwalają 16-letniemu Alexisowi poznać swoją osobę.

Na początku filmu "Lato ‘85" żandarm prowadzi nastoletniego Alexisa (Félix Lefebvre) na salę rozpraw. Towarzyszy nam subiektywna narracja głównego herosa. Chłopak zdradza, iż fascynuje się śmiercią i będzie powiadamiać o trupie ludzie, którą znał. Rzuca wyzywająco do kamery, że jeśli kogoś nie ciekawi opowieść, i tak nie odtwarza tej historii dla nas. Następuje jednakże niespodziewana wolta: przenosimy się na zalaną słońcem plażę. Lazurowe morze, śnieżnobiałe klify, radosne okrzyki wczasowiczów i ani śladu kostuchy. Czy Alexis nas zwodzi? A może reżyser startuje swoją grę z widzem? Prawda mieści się gdzieś pośrodku, bowiem wkraczamy w intrygujący świat François Ozona.

Jego nowy kino "Lato ‘85" toczy się w nadmorskiej miejscowości w Normandii, an akcja obejmuje dwa bliskie plany czasowe. W pierwotnym poznajemy wydarzenia wiodące do śmierci Davida (Benjamin Voisin), 18-latka pracującego w sklepiku żeglarskim. Bohater spotykan Alexisa w dość nietypowych okolicznościach. Ratuje mu życie, wówczas gdy ten, żeglując, wpada do morza. Pomiędzy nastolatkami zaczyna się rozwijać uczucie, jednak szczęście nie trwa zbyt długo. Przysparza się w dodatku frekwencja wkraczającej pomiędzy kochanków Kate (Philippine Velge). Drugi plan czasowy to teraźniejszość, przy której Alexis mierzy się z oskarżeniami o popełnienie przestępstwa. Nielinearny ciąg wydarzeń, komentowanych w subiektywnej narracji przez bohatera, stopniowo odsłania prawdę o relacjach istot i tym, jakie możliwości chłopak zrobił.

Po odbiegającym od reszty twórczości "Dzięki Bogu", Ozon wraca do ulubionych tematów oraz motywów. Znowu bawi się kliszami gatunkowymi i miesza płaszczyzny czasowe. Zastanawia się też nad związkiem fikcji z rzeczywistością i realizuje zmysłowe dzieło, sprawiające prawie fizyczną przyjemność. Bazą, na której opiera film, jest kino inicjacyjne połączone spośród gejowską love story. Równie silne, jak porywy sercan oraz wewnętrzne rozterki, przybywają się tu obecność i przeczucie zgonu, zapowiedziane i powracające w narracji Alexisa. Protagonista trochę zbytnio nachalnie przypomina nam o swoim zainteresowaniu tematem – nie uwierzycie jeśli opowiem, że wspominając kąpiel w domu przyjaciela, przyrównuje łazienkę do odwiedzenia grobowca. Ta refleksja pozwala jednak odgadnąć, że mamy do czynienia z osobliwą i zamkniętą w swoim świecie jednostką. Jako że przeciwieństwa się przyciągają, na jego drodze staje David. Pełen wigoru i uroku osobistego młodzieniec inicjuje wspólne zgrupowania na motorze, wyjścia do kina lub wesołego miasteczka. Wariancje między kochankami najlepiej obrazuje scena, przy której spotykają nieznajomego rzucającego się pod spodem samochód. David od razu rusza mu ze wsparciem, an Alexis zatrzymuje się, zafascynowany naszym widokiem. Zaskakująco mroczna natura protagonisty na temat twarzy cherubina, zderza się z pogodą ducha i energią drugiego z bohaterów.

Reżyserowi nie rozchodzi jednak o prosty kontrast, lecz zarysowanie pasjonującej relacji miłosnej, szybko przeradzającej się w destrukcyjny stosunek. W jednej scenie bohaterowie przywołują poniekąd postaci Verlaine’an oraz Rimbauda, a w końcu trudno o w wyższym stopniu sugestywne odniesienie do odwiedzenia intensywnego i wyniszczającego uczucia niż historia francuskich poetów. Problem w stosunkach Alexisa z Davidem polega na innym bagażu doświadczeń. Dla 16-letniego protagonisty partner jest pierwszą wielką miłością. Romantyczna wizja ciągłego bycia ze sobą, a równocześnie chorobliwa zazdrość dominują u niego nad rozważną oceną sytuacji. Więcej niż jeden lata starszy David podchodzi do relacji z większym dystansem. Choć na początku bardzo się angażuje, z czasem poczuje wyczerpanie i konieczność odmiany. Ozon odmalowuje więc z góry skazany na rozpad, lecz rozbudzający wyobraźnię związek. Wiarygodność zależności wygrywają młodzi aktorzy: ich niesamowita prostota i swoboda poprzednio kamerą ożywiają dowolną wspólną scenę. Obecnie przy pierwszej rozmowie w domu Davida widzimy ich złaknione spojrzenia i zwiększające się podniecenie.

Kochanków rozdziela nagła śmierć starszego z nich, zaś ponownie scala narracjan Alexisa, która wydaje się być częścią jego prywatnego tekstu prozatorskiego. Zainspirowana przez nauczyciela herosa, ma ocalić pamięć o ukochanym oraz wyjawić motywację pewnych działań z dawnych lat. Ozon po jednego razu wtóry portretuje dlatego bohatera zdolnego konstruować autonomiczną opowieść. Faktycznie było na wzór w "Basenie", w którym miejscu autorka kryminałów przygotowywała kolejny utwór, a ten materializował się na ekranie. Zacierała się tam zapora między fikcją oraz realnością. W "Lecie ‘85" reżyser stosuje narrację protagonisty, by łączyć płaszczyzny tymczasowe i zainteresować na rozmijanie się literackich, idealistycznych wyobrażeń z banalnością życia. Niedoświadczony Alexis opisuje zmarłego Davida jako wymarzonego przyjaciela, a komentując wspólnie spędzone momenty, uwzniośla relację wraz z kochankiem. Jak po scenie pierwszego zbliżenia seksualnego, które z perspektywy czasu mówi jako "najpiękniejszą nocna pora w życiu". Ozon wyraźnie sympatyzuje z bohaterem i nie pokazuje erotycznych igraszek, by przypadkiem nie odkryć ich zwyczajności. Ma świadomość, że Alexis wyraźnie przesadza, ale ważniejsza od wierności faktom staje się praca pamięć i prawda emocjonalna. Reżyser wyraża tym samym tęsknotę za predyspozycją młodych do bezgranicznego oddania się uczuciom, które przekształcają katalogów odbiór rzeczywistości. https://filmyzlektorem.pl/

Junak filtruje wydarzenia przez swoją wrażliwość, jakie możliwości znajduje przedłużenie przy warstwie formalnej. Urywki poprzedzające śmierć Davida są filmowane po ciepłych, nasyconych fasonach. Rozświetlone kadry ukazują oszałamiające piękno nadmorskiej okolicy oraz fetyszyzują młode, zgrabne organizmu nastolatków. Rzeczywistość czasów 80., którą wizualnie kojarzymy z tandetą i kiczem, wygląda w obiektywie kamery wyjątkowo korzystnie. Glob przedstawiony buzuje od momentu erotycznego napięcian oraz zmysłowych wibracji, wraz z czym rymuje się faktura obrazów – wyestetyzowanych tak, że pragniemy ich drasnąć i zostać wchłonięci w ekran. Ozon umiejętnie wykorzystuje też ówczesne przeboje, przywracając je do łask. "Sailing" Roda Stewarta czy "Self Control" Rafa dawno nie brzmiały tak odświeżająco. Piosenki uzupełniają nostalgiczny nastrój filmu oraz współgrają z emocjonalnymi wahaniami Alexisa. Całkowita estetyka znacząco zmienia się w scenach, rozgrywających się według odejściu Davida. Naprawdę jakby świat głównego bohatera nagle stracił barwy i uszło tu życie. Melancholii spowijającej myśli protagonisty odpowiadają zimne tonacje, a krajobrazy północnej Francji wydają się naznaczone brakiem. Otoczka żałobna tych sekwencji niesamowicie przełamuje inicjacyjno-miłosną atmosferę, odrywając "Lato ‘85" od zwyczajowych narracji coming-of-age. Ozon nie byłby sobą, gdyby nie spróbował rozbić utartych planów i wychodzi spośród tego obronną dłonią.

Swobodne przechodzenie wraz z jednego planu czasowego w drugi, pozwala Francuzowi na coś jeszcze: przewrotną opowieść o ucieczce od czasu śmierci i roli przypadku. Pierwsza jednoczy się ze skonfrontowaniem Alexisa z namacalnością umierania. Znamienna wydaje się być zwłaszcza scena wizyty chłopaka w kostnicy, gdzie spoczywa organizm Davida. Widok martwego kochanka napawa jego takim lękiem, hdy szybko wybiega na zewnątrz. Bohater, przed utratą partnera oczarowany przecież śmiercią, doznaje traumy po zmierzeniu się z tą kobietą osobiście. Najpierw próbuje oswoić strach jak i również zapełnić pustkę, pisząc o Davidzie. Dzięki całkowite uwolnienie się od demonów dawnych lat pozwoli mu tylko spełnienie dziwnej obietnicy danej zmarłemu. Alexis mówi, że "jedyne, co się liczy, to umieć zniknąć przed własną historią", a reżyser mu w tym publicznie pomaga.

Ostatnia scenka pokazuje bowiem świeże otwarcie dla bohatera, które wyznacza incydentalne spotkanie z przystojnym nastolatkiem, poznanym niegdyś w miejscu publicznym. Nie faktycznie dawno przypadek zrządził narodziny związku Alexisa z Davidem – niewiele brakowało, aby protagonista pożeglował w takim przypadku z Chrisem oraz minął się z przyszłym kochankiem. Analogiczny zbieg okoliczności przynosi teraz szansę na zapomnienie o smutku i ucieczkę przy ramionach innego. Być może przypadkowa była też śmierć 18-letniego męża czy inne fabularne wypadki, ale u Ozona wreszcie gubi to znaczenie. Po ostatniej scenie triumfuje bowiem życie: rzeczywistość bohatera ponownie wypełniają ciepłe barwy. Widok łodzi Alexisa jak i również nowego znajomego dzięki otwartym morzu jest to symbol zmierzania przy nieznane, ale także nadziei na wolność: od wspomnień, żalu i piętna pierwszej miłości.